,, UNIKALNA,, BEATA JARMOŁOWSKA

BLOG BEATY JARMOŁOWSKIEJ
MODA,TKANINA, WNETRZA

niedziela, 19 lutego 2012

PSY GÓRĄ...

Zawsze byłam psiarą.Miałam, kochałam,dbałam, karmiłam , zżywałam się .. a potem płakałam po  nich, kiedy przyszło się rozstać. Najpierw był to Net- spore czarne kundlisko, wyciągnięte z leśnej nory - w której go urodziła na wpół zdziczała matka. Miał na ciele dziesiątki kleszczy, ale przeżył i baaardzo długo się kochaliśmy, choć niezły był z niego zawadiaka. Potem miałam dziewczynkę o imieniu Priekrasnaja Raisa. Ta  śliczna  suka   rasy owczarek niemiecki była tak mądra ze potrafiła wyciągać z kontaktu kabel zasilający tv- jeśli się nią nikt długo nie zajmował. Miała tez niezwykłą intuicję.
 Po niej nastał Gorbi- fantastyczny , rasowy  , stalowoszary  owczarek kaukaski. Potężny, wielki pies ,który płakał i śmiał się razem ze mną, chociaż tak na co dzień to kawal był z niego cholery.Odszedł po długim i myślę -szczęśliwym życiu , żegnany z wielkimi łzami i bólem. Nic nie mogło go zastąpić ,ale poczucie straty załagodził pan mąż kupując bernardyna- Franka.  Bernardyny  są fantastyczną rasą . Opiekuńcze , jowialne , spokojne psy z jedną dużą wadą- uwielbiają się włóczyć.
Mój kiedy dorósł, co jakiś czas był na ,, gigancie - czyli, że rozsznurowawszy płot z siatki udawał się na wycieczkę, a potem należało go szukać za pomocą ogłoszeń na słupach , powiadomień o zaginięciu, zamieszczanych w prasie lokalnej i internecie. Z ostatniej wycieczki pies nie powrócił i ogłoszenia z ofertą dużej nagrody na nic się zdały . Na pamiątkę został mi jedynie- spruty, niczym sweterek, metalowy płot od kojca, cośmy go z mężem kazali zbudować z myślą, że zapobiegnie to wycieczkom naszego ulubieńca. Niestety złudne to były nadzieje.
Po tym zdarzeniu  kilka lat nie miałam psa.Przyjaciele pytali -co teraz? ty nie masz psa? to nie możliwe. I ja też już bardzo tęskniłam...
Dziś byłam w Inowrocławiu.Pojechałam po prezent z okazji zbliżających się okrągłych urodzin. I OTO Z ZACHWYTEM PRZEDSTAWIAM WAM  MOJĄ NAJNOWSZĄ , PSIĄ MIŁOŚĆ.

OTO TYTUS - trzymiesięczny pies rasy buldog angielski. Po pewnym namyśle sądzę, że będzie się do niego mówić - Walduś albo wręcz ,, cycu jeden,,Pasuje  prawda?
Dziś pies został wybrany ,obfotografowany i kupiony, ale do domu przyjedzie za 2 tygodnie bo pańcia musi  jeszcze odbyć szkolenie u Dionne Swift i poleci  w tym celu do Anglii. Ale jak tylko wróci to zaraz, szybciutko uda się nazad do Inowrocławia i przywiezie swoje psie szczęście do domu.Już nie może się doczekać i cieszy się jak małe dziecko.
PSY GÓRĄ
HIP HIP HURRA.


wtorek, 14 lutego 2012

SZALONE WRZECIONA

KRĘĆ SIĘ  , KRĘĆ WRZECIONO...
Czas jakiś temu  odbyły się zajęcia z freestylowego przędzenia  . Kurs miał malowniczy tytuł  ,, Szalone wrzeciona - czyli jak uprząść naprawdę wariacką włóczkę,,.Celem było stworzenie bogatych, fakturalnych kolorowych nici , które mogły by znależć zastosowanie w filcu.

Załozenie było tez takie żeby w szale tworzenia uzywać najróżniejszych naturalnych ,odpadowych surowców . Takich co to  - tu kawalek został, tam kłaczek sie pod stołem znalazł.No i zeby stworzyć włóczkę fantazyjną na maksa, bawiąc się przy tym doskonale.
A oto rezultaty zdjęte z motowidła. No.... wariackie jak się patrzy . Ale w końcu o to przeciez chodziło.Ciekawe jak wygląda filc z tymi wełnami. Czy kursantki mogą podrzucić zdjęcia  do publikacji blogowej w celach poglądowych?

sobota, 11 lutego 2012

,, Świt w szronach i wiosna spózniona....,,

Kontynuując wątek lniany  przedstawiam dziś  kilka kolejnych próbek.Powyzej - fragment makatkowo- odzieżowy zrobiony z kłaczka czesanki,  pakuł lnianych , włókien lnianych , wiskozowego szala/ rama/niemodnej kamizelki/Zara/ i resztek gipurowej recznie barwionej koronki. Ponizej  widok w rozłozeniu, ale odzieżowo bardziej mi sie podoba.
Teraz pora na coś co od dawna za mną chodziło - a mianowicie filc z haftem . Próbkę filcu z jedwabiami i lnami wrzuciłam na hafciarkę komp. Efekt - oceńcie sami.
Maszyna dosyć dobrze sobie poradziła z haftem mimo sporych nierówności , sznurków i włókien na próbce.
A na koiec zostawiłam coś ,co bardzo mi sie podoba i na pewno będę to robić i nosić . Mianowicie z włokien lnianych i resztek tkanin jedewabnych -uprzędłam wlóczkę. Przyznam ze jestem bardzo pozytywnie zaskoczona wlasciwosciami -bo ani sztywne ,ani gryzące, za to bardzo bardzo ładne. Trzeba wykonać inne warianty kolorystycze .  Na lato bedzie jak znalażł
DO WŁOCZKI Z POWYŻSZEGO ZDJĘCIA UŻYŁAM SUROWYCH  WŁÓKIEN  LNIANYCH I CIENKICH TKANIN JEDWABNYCH - UPRZEDNIO PORWANYCH W PASY . WSZYSTKO SPRZĘDZIONE NA THERESCE./ W SINGLA/

czwartek, 9 lutego 2012

CONFETTI

Dziś trochę biżuterii w modnym ostatnio stylu ,,confetti,,- czyli ze róbta co chceta.Ja połączyłam swarowskie świecidełka z kwiatkami z emalii i filigranami . Wszystko zostało zespolone masą Ferido i ujęte w metal.Fajnie się nosi  taką dużą biżuterię bo ona niezwykle  ubiera i skupia uwagę.
Tutaj  widzimy naszyjnik z kulą i kolczyki.Ferido  zostało użyte jako baza ,widać że metalu wcale nie ma- poza łańcuszkiem oczywiście. Całość nieżle wygląda , dosyć łatwo i przyjemnie się to robiło .
Na koniec   naszyjnik został zapakowany w bibułkę i autorskie pudełeczko by przygotować go  do dalekiej podróży - bo właśnie leci do USA ...

środa, 8 lutego 2012

CHLEBA I IGRZYSK???

Jestem zbulwersowana.
Od jakiegoś czasu obserwuję spektakularną nagonkę na Kasie - matkę małej Madzi....
I mam dosyć. Stanowczo. To jest k... paranoja.
Straszne jest to co się stało. Straszne ... ale to co się wyrabia dookoła- to jest coś niebywałego .
Środek Europy, 21 wiek- a dziewczyna na naszych oczach zostaje ukamieniowana. Bez sądu , bez litości społeczeństwo - szczute bezprzykładnie przez media, z wielką zajadłością wydało  zaoczny wyrok.
22 latka- dzieciak jeszcze ,z patologicznego domu , z ewidentnym syndromem ofiary.... .Zimny obcy mąż,smarkacz który korzysta z każdej okazji żeby się pokazać  w tv.Ostatnio  oznajmił ze w swojej katolickiej łaskawości kocha Kasie i jej nie zostawi. Nooo. - ludzki pan...
Duża rzecz być z zoną na dobre i na złe.Zasługuje co najmniej na Nobla. I od razu trzeba to ogłosić w mediach.
Pseudo-przyjaciołki oceniające i publicznie wytykające potknięcia.
Suka teściowa- oceniąjąca co się da , piętnująca błędy wychowawcze i niedociągniecia w prowadzeniu domu.Nieobecni rodzice...
Jezu ...  skąd 22 latka z patologicznej rodziny miała umieć prowadzić dom i dlaczego jej kochająca tesciowa nie pomogła w takim razie.  W jakim piekle żyła ta dziewczyna , pośród jakich potworów  Jakie totalne parcie na szkło mają ci ludzie , do czego  jest jeszcze zdolna  ta rodzina żeby zaistnieć w mediach...??
Szanowni państwo  - wystarczy,przestańcie już  .Skierujcie chociaż cień tej energii na relacje panujące pośród   was. Przyjrzyjcie się sobie. Wnikliwie najlepiej.
Wasza żona , córka , synowa w  ewidentnej depresji poporodowej  - jej osamotnienie-a teraz ta tragedia.  Znikąd żadnej pomocy, znikąd litości. I to wszystko na oczach całego kraju ... w świetle jupiterów.
Oszalały, prymitywny Rutkowski,z gębą niczym stara dynia porzucona nieopodal strzelnicy sportowej.Gość bez grama kultury- co to o ile pamiętam sam niedawno w wiezieniu przebywał . Na naszych oczach robi wszystko , wszystko żeby znowu zaistnieć  nie licząc sie z niczym a zwłaszcza z rzeczami tak staroświeckimi jak etyka.poczucie przyzwoitości, czy elementarne zasady zawodowe .Jego łapsko na ramieniu Katarzyny w momencie gdy ją nakłonił do złożenia zeznań, ...Ohyda.
Cały ten cyrk dzieje s się tu i teraz , nie w średniowieczu , nie w Iranie i do licha nie CHomeini zasiada u nas za sterami władzy-WIEC POWIEDZCIE MI JAKIM CUDEM TO WSZYSTKO UCHODZI  TEMU PANU   NA SUCHO?? ?
.Medialna szopka i medialny lincz.Cud ze jej kołem nie łamał w celu zwiększenia oglądalności.Ale następnym razem kolejny baran na pewno się do tego posunie.
Z wielką przykrością, z obrzydzeniem się temu przyglądam...Po co się przyglądam?? A można się nie przyglądać.?Jakakolwiek próba odpalenia któregoś z mediów- / Tv , internet radio/ skutkuje zalewem kolejnych informacji.
Wychowałam 2 synów. Sama praktycznie- bo małż jako lekarz nieustannie przebywał w pracy . . Miałam depresje poporodową....Pół roku koszmaru, pół roku  irracjonalnego żalu do całego świata do wszystkich- za to co mnie spotkało. Zaniedbywałam siebie ,dom , - dziecka nie zaniedbywałam bo się nie dało zaniedbywać. Darło się na cały regulator.
Ja się zwyczajnie nauczyłam miłości do mojego syna... Miłości bezgranicznej, najsłodszego uczucia na świecie- dającego niebywałą siłę i moc przenoszenia gór. Tej co,, cierpliwa jest , łaskawa jest,, .i za ten dar niezwykły dziękuję moim dzieciom....Ale kiedyś byłam w czarnej dupie ,widziałam ciemność i nie  będę rzucać kamieniem.
. Moi synowie  mieli  szczęście być posiadaczami twardych tyłków i dlatego są cali i zdrowi.
Ileż to razy Stefan gwizdnął w coś swoja wielką głową, nadział się na nożyczki,rozorał brodę na rowerze, itp itd. Kto miał 2 zdrowych chłopców w domu - wie o czym mowa.
Mała Madzia niestety nie miała tego szczęścia.
Macierzyństwo to kurde nie jest bajka. I najwyższa pora zacząć o tym otwarcie mówić a nie w glorii i świetle kamer wydawać wyroki i szczuć tę biedną , ogłupiałą i potwornie samotną dziewczynę,  której dziecku się  straszna rzecz przytrafiła. Nie jedno takie dziecko w tym naszym polskim raju mamy 
Zrobiono z tej dziewczyny kozła ofiarnego.Jak łatwo się  u nas wybacza  potkniecia mężczyznom-pijaństwo, przemoc domową, molestowanie progenitury czy nagminne zaniedbywanie najbliższych. Matkom, kobietom nie wybacza się nic i nigdy. A już szczególnie uchybień w uświęconym nie wiadomo czym- macierzństwie.
Nie mamy prawa do niewiedzy i błędów. Facet może pic, bic, zdradzać. Kobieta  nigdy, bo jak nie to  zapłonie stos. Tak jak teraz - żywym, jasnym ogniem , wysoko pod niebo- płonie stos Katarzyny.
Psychologowie mówią ,że kozioł ofiarny jest niezbędny wtedy- kiedy poziom frustracji otoczenia nie pozwala  normalnie funkcjonować i potrzebny jest ktoś, zwykle najsłabsze ogniwo- żeby przcnieść swoje złe emocje na niego...
 Czyżby to był chory kraj ? dla chorych ludzi?
PRZEPRASZAM ALE MI SIĘ , KURDE,ULAŁO.

sobota, 4 lutego 2012

,, Piechotą do lata ,,

Bogu dzięki znowu na filc mnie naszło. A już myślałam, że do mnie nie wróci.... że wszystko już było.
Tym razem -  łączyłam filc z  z tkaninami lnianymi i surowym włóknem.
Pytanie było jaką minimalną ilość wełny trzeba użyć żeby się lniany cobweb kupy trzymał ,czy w ogóle to wyjdzie i będzie się do czegoś nadawało.
To co widać powyżej- jest klasycznym filcem pajęczym - udekorowanym ręcznie przędzionymi włóczkami .Runa ma w sobie niewiele.
Jako tło użyłam leciutkiego moheru i nitki brokatowej.Filcowałam krótko  z odrobiną białej wełny.
Tu  - wersja na siatce lnianej , plus dekory i ażury. Kwiaty z czystego , nieuprzędzionego włókna lnianego , które ku wielkiemu mojemu zaskoczeniu daje się przyfilcowac dosyć gładko. Mięknie też pod wpływem wody z mydłem i wygląda cacy.
Dodatkową przeszkodę stanowiła tkanina lniana- użyta  jako baza do nuno. Zastosowałam cieniutką  siatkę- żeby mi łatwiej było przymocować len do lnu.  A i po części dlatego że projektuję wiosnę i lato. Próba zakończona sukcesem ,wszystko znakomicie się trzyma...
Ten cudny , leciuteńki kawałek  pokazuje że można zrobić cobweb nie używając  wełny. Uwierzcie mi- zużyłam dosłownie kłaczek czesanki,.Reszta to pakuły lniane , sznurki,   surowe włókno i delikatna brokatowa pudrowo- różowa nić
W rezultacie  uzyskałam zgrzebne- barokowe eko.  Kocham taki klimat i estetykę. Będę to nosić latem ,bo jest  bardzo, bardzo szlachetne i piękne.
Ja wiem ze niektóre z nas nie lubią naturalnego lnu. Przyjmuje do wiadomości - chociaż nie rozumiem.J a - gdybym mogła,  nosiła bym wyłącznie len , im bardziej surowy - tym lepiej.
Surowy nie znaczy jednak- powyciągana bezkształtna galabija ,ma być ciekawie, współcześnie, oryginalnie i modnie. Dzisiejsze próby spełniają na szczęście te wymogi....

środa, 1 lutego 2012

,, TARKUJ , TARKUJ...,,


Mikołaj przyniósł mi  piękny , długo wyczekiwany i niezwykle przydatny prezent. Drum carder firmy Ashford - czyli gręplarkę bębnową do wełny.
Nie tylko mnie ucieszył ten drobiazg bo na zdjęciach poniżej widać moją pasierbową- Agatę, która w Sylwestra/ tak, tak/dołączyła do grona prządek.
Państwo Pasiebowstwo- Olejniczakowie, czyli mój Pasierb  Paweł wraz z małżonką ,zwizytowali nas  w tym dniu szczególnym. Ja wypróbowywałam gręplarkę, nieopodal leżało  wrzeciono od Kromskich... no i tak mimochodem Agata się załapała na prządkę. Bardzo się jej podobało, szczególnie możliwość kręcenia kolorowych battsów . Zaraz tez uczyniła sobie kilka , zabrała wrzeciono do swojego domu i kręci.
 Dziś wieczorem jakoś świruje blogger ,bo się zdjęcia w kolejności nie chcą wklejać. Jest to irytujące bo na koniec zostawiłam fajny myk dla tych z Was co gręplarki posiadają i wiedzą jak trudno je utrzymać w ryzach czyli przymocować skutecznie do podłoża .
Postaram się wkleić zdjęcie urządzenia wypożyczonego mi czas jakiś temu przez jedną z kursantek- Gabi .W skład zestawu wchodzą- drum carderka i stół montażowy, który  jest rozkładany i stanowi stabilną podstawę . Podobno do dostania w Castoramie lub innym tego typu przybytku. Kombinacja owa jest autorstwa męża Gabrieli , który nie mogąc patrzeć jak sie dziewczyna morduje- wymyślił takie znakomite udogodnieni.Zdjęcie opublikowane za zgodą w/w.
Niektóre z nas to mają dobrze...

Dziękujemy Gabrysi za wypożyczenie i kłaniamy się mężowi, gratulując znakomitego pomysłu.
Agatka i efekty jej pierwszego  gręplowania
Pogręplowane batty
Ugręplowane i uprzędzione na Theresce
Małz z najstarszym synem  pomagają jak umieją . Pasierb poszedł na całość.
A poniżej widać moją Przyjaciółkę, która takoż nie mogła się oderwać od gręplarki . Jak  to zajęcie wciąga....