,, UNIKALNA,, BEATA JARMOŁOWSKA

BLOG BEATY JARMOŁOWSKIEJ
MODA,TKANINA, WNETRZA

czwartek, 17 listopada 2011

,, TO OSTATNIA POSCIELA..... DZISIAJ SIE ROZSTAJEMY....,,

UFF. Ostatnia sztuka pościeli do szkoły skończona.Można się zabrać za patchworkowe narzuty na łóżka. Pokoje zaprojektowane, nazwy i kolorystyka wybrana  ,więc prawie wszystko już wiadomo.. Ten komplet został  wykonany do pokoju pt,, Gdzie bursztynowy świerzop , gryka jak śnieg biała....,, i jak sama nazwa  wskazuje będzie jasno- naturalno -złoto -lniany
 Jako baza -został użyty  polski len z nieistniejącej już fabryki ,, Orzeł,, w Mysłakowicach. Miałam tam kiedyś pokaz przy okazji Festiwalu Lnu i honorarium odebrałam  w tzw,,fartuchach.
Jest to - krótko mówiąc ,pewna ilość tkaniny wielokrotnie używana , bo doszywana do początku beli materiału . Robi się tak - żeby wałek barwiący mógł się nasycić farbą ,by przy zmianie barwy  z błękitnej na czerwony np, nie marnować ciągle nowej tkaniny. Po kilku farbowaniach taki fartuch ma sto kolorów w niezwykłych wzorach , plamach , mazajach, Cudo normalnie.
Ja miałam ten przywilej ze mogłam sobie wybrać  najpiękniejsze kawałki i nikt mi na ręce nie patrzył - ile i co biorę .Pościel jest z tych fartuchów właśnie - wiec second life  jak najbardziej.
Kremowości i brązy zostały odbarwione, uprane i odbarwione ponownie - żeby uzyskać bardziej przestrzenny efekt. Spód z lnu w biało- kremowe paseczki. Guziki drewniane.Wykończone bawełnianym sznurem obszytym piaskowym lnem.
Czysta natura i rękodzieło. W sam raz do Kurnej Chaty Otulonej W Dym.
Czyż nie?

środa, 16 listopada 2011

Mea Pulpa

Papier czerpany. Zrobiłam ostatnio kurs bo od jakiegoś czasu interesuje mnie jako środek wyrazu . Widziałam piękne , niezwykle inspirujące prace  dyplomowe absolwentów  lubelskiego UMCS - prezentowane w czasie ostatniego pleneru z batiku w Kazimierzu na którym byłam. Zakochałam się w papierze i już .Na amen.
W  necie przepisów  mnóstwo, ale ja nie lubię robić z gotowca ,więc w celach poznawczych zapisałam na kurs do Łucznicy. Miejsce położone 20 km od mojego domu  , wsiadłam w samochód i heja.Zajęcia prowadziła Pani Jagoda Krajewska- postawna , wysoka i szczupła pani, która robi monumentalne dzieła sztuki z papieru właśnie / proszę zajrzeć na jej stronę koniecznie/.
Jagoda wychodzi z  bezcennego założenia, że papieru w żadnym razie NIE ROBI SIĘ Z PAPIERU i w związku z tym przeciągnęła grupę przez wszystkie etapy  tworzenia pulpy z materiałów organicznych w tym liści , sitowia ,siana, słomy itd itp.Pokazała jak wyługowywać , miażdzyć czerpać , barwić. Jak się tym wszystkim bawić i mieć radochę.Szkoda wielka ze ta radocha została zepsuta przez  zachowania koleżanek z grupy , ich przeciągły, nieustanny głośny rechot i durne teksty. Mnie to np przeszkadzało w pracy a zachowania z lataniem na skargę DO DYREKTORA OŚRODKA uważam za  skrajnie kretyńskie.Małe dzieci normalnie...,, PLOSE  PANA A ONA NIE LOBI Z NAMI PULPY,,, Nie zauważyły  biedactwa ,ze 4 litry pulpy zrobionej w domu stoi na stole  Już pierwszego dnia, musiały się poskarżyć, ze maja w grupie odmieńca....Polskie ciało pedagogiczne  -o  ratunku..
Mimo wszystko  dobrze się stało ze udałam się na ten kurs, bo wiele się dowiedziałam . Papier czerpany - niesamowite medium , Sam w sobie ma dużą urodę., a przecież może być jeszcze , malowany,haftowany , drukowany.
Pierwsza warstwa. Widać resztki łodyg sitowia. Pulpa czyli przetarta celuloza blaknie bardzo w procesie suszenia i papier stanie się jasno zielonkawo szary.
Wtręty z płatków złota/ szlagmetal/farbowanej wiskozy i chusteczek jedwabnych. Czerpane cienko- żeby zrobić prześwity i koronkowy efekt.
Koronki z brokatowa nicią, ręcznie barwione jedwabie . Pulpa wszystko bez problemu przyjęła i zespoliła się z tym. W rzeczywistości dużo ładniejsze niż na fotografii.
Zrobione i wyeksponowane papiery pozostałych uczestników zajęć Ten z koronkami- oczywiście mój ale jak widać nie musi być z koronka żeby było ładnie. Papier  zawsze pięknie wychodzi.
,,Dmuchawce ,, kolegi Maćka z Płocka, jednego z tych fajniejszych.
 Papier w wersji barwionej.

Formy trójwymiarowe. Zielono złota- wiadomo czyja.
A na koniec przedstawiam fragment najnowszej tkaniny  - alpaczego samodziału , co go właśnie z krosien zdjęłam.Co dalej - zobaczymy.

niedziela, 13 listopada 2011

Matka tka.... odcinek 3

Kilka dni temu ukończyłam kurs tkaniny tradycyjnej 2 stopnia.Zajęcia odbywały się w Łucznicy a prowadzącą była pani Ania Bałdyga.Pięć dni poświęconych  tradycyjnym technikom tkackim-krosnom czteronicielnicowym, osnowom, wątkom, długie  godziny w skupieniu , ciszy w towarzystwie  fantastycznych , spokojnych i uważnych dziewczyn,..
Prowadząca - z olbrzymią wiedzą, ciepła, subtelna pani Ania. Mam nadzieję , wiem że nie pójdzie to na marne i bede tkać z miłoscią,radoscią ,z pamięcią...
 Moja pierwsza tkanina czteronicielnicowa. Jako wątek zastosowałam  cienko pocięty jedwab w brudnych bielach. Wzór najprostszy z najprostszych- bo usiłowałam pojąc zasadę działania podnóżków i ich związek z nicielnicami.

Powyżej widać kawałek utkany z alpaki. Wersja z jedwabiem zdecydowanie bardziej mi się podoba.Szczególnie z prawej strony - gdzie zastosowałam wątek z organdyny jedwabnej połączonej z delikatną złota nicią i stąd ta subtelna złota poświata.

Krosno od Kromskich zostało osnute niejako ubocznie. Była okazja pod okiem Pani Ani zrobić to prawidłowo. Jako osnowa zostały użyte motki osobiście uprzędzionej alpaki - co to je wcześniej prezentowałam na blogu. W przygotowaniu- alpacza tkanina na płaszcz do kolekcji.
Warkocz  osnowy-  piękny sam w sobie i byłam zadowolona że zawczasu tę wełnę sobie uprzędłam. Mam naciągnięte blisko 10 m i teraz tylko tkać, tkać, tkać.
Cudny czas to był. Dziękuje dziewczyny....
Pani Aniu. Jestem jak zawsze pełna podziwu dla Pani spokoju , kultury i wiedzy  podpartej niewzruszoną pewnością, ze to wszystko czego się od Pani uczymy jest do nauczenia się. Bezcenne.
Ale niestety -prosto  z kursu tkackiego , rozanielona i we wspaniałym nastroju udałam się ja na zajęcia z papieru czerpanego. A tam -sytuacje rodem z filmu,, Miś,,.Czar prysł..ale o tym w następnym poście, bo niestety jutro  mamy jeszcze ostatnie zajęcia / uff/i chcę przeżyć.
.Lecz  jak to mówią...,, co się odwlecze.....,,

piątek, 4 listopada 2011

SECOND LIFE-CZĘŚĆ 2

Kolejny post z baaardzo długiej serii bo ostatnio na poduchy mnie naszło . Kiedy nadchodzą jesienne dni i szybko zmrok zapada  -  wtedy jakoś tak lubię przed kominkiem.... na kanapie , pośród puchatych poduszek i  pod ciepłym kocykiem... i nie wydaje mi się żebym w tym lubieniu była osamotniona .Z  tego  tytułu  - poduchy w ilości hurtowej.Na pierwszym planie widać stary sweterek mojego męża. Bardzo znamienity był, bo od Westyny Chrzanowicz ale się zużył.
Następnie widzimy  kraciastą poduchę z pięknej ,wełnianej spódnicy  zakupionej w lokalnym second handzie.
Na tym zdjęciu widać ją dużo lepiej podobnie jak i pozostałe kraciaste.
Na szczęście moda wnętrzarska w tym sezonie proponuje kratę na wszystkim- od ścian , po poduchy i obicia meblowe, na kubkach skończywszy.Tak więc od prawej kraciasta ze starej  second -handowej jesionki a po środku - orientalna z szala.Wykończenie z ręcznie tkanych krajek.

środa, 2 listopada 2011

NISKIE UKŁONY DLA KAPITANA WRONY

Myślę  ze linie lotnicze Lot na serio powinny rozważyć zmianę znaku graficznego na widniejący powyżej.Jestem pełna wdzięczności i podziwu dla spokoju , skromności i hartu ducha tego dzielnego człowieka. Oczywiscie - są procedury, oczywiście- był wyszkolony należycie ale ... JAK PIĘKNIE ON TEN SAMOLOT POSADZIŁ.Panie Kapitanie - od wczoraj wrona jest naszym symbolem narodowym.