Zamieszczam fotki z pierwszych zajęć drugiego roku w Weedon. Tym razem robiłam family dyeing - czyli tworzenie rodziny kolorów. Wybrałam śliwkę na eksperyment - a to z powodu że lubię - głównie.
Pamiętam z dzieciństwa ... Koniec września, sad moich dziadków zarośnięty drzewami śliwkowymi.Stare węgierki. Purpurowe,ze złotym jakby przydymionym miąższem, przesłodkie, wykwintne. Popękane w porze padającego deszczu.Miodowo- zloty sok płynący po mechatej fioletowej skórce. Całe dnie spędzałam na gałęzi kolejnego drzewa i żarłam , żarłam ,żarłam . Dni mijały a owoce stawały się coraz bardziej fioletowo- złociste i coraz bardziej spękane ..... Gdzie się podziały .... tamte prywatki.....
Tak więc ostatnie próby farbiarskie poświęcone zostały śliwce węgierce- świętej pamięci zresztą.Zdjęcie powyżej to tzw ,, zimna śliwka czyli połączenie magenta z różnymi niebieskościami. A poniżej śliwka ciepła czyli niebieskości ze scarlet
Oto jaki cudny stojaczek na ręczniki sobie kupiłam w sklepie z klamotami . Jedyne 10 funtów. |
Te eksperymenty z kolorami są cudne :)samych piątek życzę ;)
OdpowiedzUsuńJak zawsze wygrzałam sobie oczy kolorami u Ciebie. Śliwki zachwycające - wszystkie.
OdpowiedzUsuńFiolety, śliwki, purpury, wrzosy.....zdecydowanie moje ulubione :-) Piękną rodzinkę stworzyłaś Beaciu :-)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to fajnie znów Cię czytać. Już się zaczynałam martwić, że może jakieś choróbsko Cię dopadło. Ale na szczęście nie :-)
Pozdrawiam cieplutko :*
Sliwki uwielbiam,ale z fioletami mam klopot;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń