Udało mi się ostatnio złapać kilka dni urlopu i wybrałam się do Niemiec . Pretekstem były berlinskie targi PREMIUM , ale tak na prawdę chodziło o to by pobyć trochę w naprawdę doborowym towarzystwie.
Pogoda była piękna, tylko jeden dzień upału , a poza tym niezwykle słoneczno- przyjaznie.
Targi zrobiły na mnie spore wrażenie. Olbrzymia przestrzeń podzielona porządnie na sektory i działy.Dobra komunikacja, pięknie ubrani ludzie, czarno, czarno - biało, granatowo czarno.
Zdecydowanie żadne boho czy gypsy. Raczej samurajsko- japońsko .
Ekspozycja targowa podobnie. Albo bardzo ciemno, albo jasno i wszystkie ubrania ekstremalnie uproszczone.
Tu -w Berlinie , prostota konstrukcji złagodzona została dzięki pięknym tkaninom w wyszukanych subtelnych kolorach , fakturach i odcieniach.
Mnie osobiście , zachwyciły suknie- habity, wszechobecne lny i połączenia lniano- skórzane.Sądząc po ilości skórzanych ubrań w poszczególnych boksach- nadchodzi prawdziwie skórzany sezon.
Pomysł niby znany - ale piękne wykonanie...
W dodatkach - w ogóle miks stare/ nowe bardzo widoczny. Fragmenty słynnej kratki z bardzo znanego domu mody , połączone ze skórą- jak widać...
Torby ze skór olejowanych i gofrowanych na gorąco...też wyglądają na lekko zużyte...Ta czarna była zachwycająca.
Skóry olejowane, perforowane i subtelnie nitowane.
Skóry plecione...
Skóry, skóry skóry.
I espadryle , espadryle, espadryle...
Setki, tysiące najpiękniejszych na świecie, multi-kolorowych espadryli i innego sportowego obuwia.
A na berlinskich i duseldorfskich ulicach - ludzie, kobiety i mężczyzni w płaskim , wygodnym, najczęściej sportowym obuwiu. Babki na szpilkach naliczyłam DWIE. A specjalnie zwracałam uwagę. I obie miały szpileczki prosto z biura- 6 cm. Oszalałych szpilko- maniaczek i amatorek wykoślawionych nóg - brak. W dzień , bo wieczorem w restauracjach- owszem zdarzało się widzieć panie pięknie ubrane i wyszpilkowane . Jednakowoż za dnia- Niemki cenią komfort i wygodę.
Sporo tkanin udających ręcznie tkane, wzorów mało, jeśli już- to etniczne nadruki.
Czasem hafty- ale z rzadka
U niektórych projektantów syntetycznie i kolorowo ale w boksach plastiku raczej niewiele.
Nie ma co ,dobrze mi zrobiła ta wizyta , bo zaraz po przyjeżdzie zabrałam się za przegląd i modernizację własnej garderoby ,na skutek czego pozbyłam się wszystkiego -co nie jest należycie ascetyczne , czarne lub szare i odstaje stylem od klasztornego habitu lub nie przypomina kimona. Inspiracją były fantastyczne, pokutne , czarne sandały od Jill Sander , które sobie przywiozłam z Berlina a do których nic nie pasuje poza czarną prostą kiecką.
Muszę jednak przyznać ,że ten styl jest komfortowy i nieżle ubiera...
Rozumiem czemu kler nosi habity...
Oprócz wizyty na targach odwiedzałam w także inne miejsca, głownie restauracje i kawiarnie.
Tę małą kawiarnię z 1900 roku mogę polecić każdemu. Fantastyczne , bogate śniadanie które tam jadłam zainspirowało mnie do wprowadzenia w moim domu zwyczaju jadania obfitych wspólnych śniadań , a zwyczaj ten -natychmiast pokochała moja rodzina. Mam nadzieję, że nam nie przejdzie.
Klimatyczne, swojskie wnętrze , wypełnione ludzmi do ostatniego miejsca, pełne starych przedmiotów- robiło naprawdę niezwykłe wrażenie i siedzieliśmy przy śniadaniu bardzo długo smakując powoli pyszności z półmisków.Niestety nie było zgody na fotografowania jedzenia,,, wiec zdjęć pólmisków nie będzie.
Piękny i inspirujący jest Berlin ze swoim szybkim tętnem . BARDZO INSPIRUJĄCY.
Duseldorf zaś,będący końcowym przystankiem mojej niemieckiej podróży- jest nowoczesny i błyszczący.
Jedynym zaś zabytkiem jaki mi się udało zobaczyć w czasie tych kilku dni była Brama Brandenburska. A i to zresztą - przypadkiem. Bo zdarzyło się tak , że po wyjściu z pociągu na dworcu Berlin Główny -ze dwie godziny szukaliśmy wyjścia do metra..
Poważnie.
Tyle ,że chyba była to akcja pozorowana i pretekst żeby nacieszyć się swoim towarzystwem , bo zamiast szukać-staliśmy, gadaliśmy śmialiśmy się , gadaliśmy....
A gdy w końcu udało się namierzyć jakąś kolejkę - to okazało się że ma tylko 3 / słownie trzy / przystanki i kończy się pod Bramą. Fakt ten wywołał salwy niepohamowanego śmiechu i stał się lejtmotivem całej wycieczki.Zresztą nikomu się przecież nie spieszyło a jak mówi przysłowie,,dla dobrego towarzystwa cygan dał się powiesić..
IZA, BARTEK NAJSERDECZNIEJ WAM DZIEKUJĘ ZA WSPÓLNIE SPĘDZONY CZAS.
WASZA
GAJA
Berlin faktycznie jest inspirujący tylko strasznie rozlazły - wszędzie daleko :)
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy wypatrzyłaś a na dodatek bardzo mnie cieszy powrót naturalnych tkanin :))
Uściski
super wyjazd i zdjecia :)
OdpowiedzUsuńJa Berlin bardzo lubię. Jest pełen przestrzeni i dla ludzi, a nie dla samochodów ...
OdpowiedzUsuńFajna ta knajpka.
Dzięki za zdjęcia modowe.
Pozdrawiam serdecznie :-)