,, UNIKALNA,, BEATA JARMOŁOWSKA

BLOG BEATY JARMOŁOWSKIEJ
MODA,TKANINA, WNETRZA

środa, 26 czerwca 2013

VASUDEVAN Z TASARA- CZYLI INDYJSKI MARATON

W ostatni weekend brałam udział w  warsztatach z hinduskim  mistrzem Vasudevanem .
Dwa dni ostrego zasuwania przy barwieniu na zimno , batikowaniu, shibori i technikach pośrednich.
Zajęcia na szczęście były w Warszawie ,więc nie miałam daleko.
Kim -asystentka mistrza ,Vasu i Sławek
Wiele sie dowiedziałam w tym czasie. Vasu uchylił tajemnicy  i powiedział nam jak przygotować barwnik pod druki, jak odparować  ciecz aby się odpowiednio zagęściła.  Mam  na myśli druki z barwników naturalnych - oczywiście. I nie robił żadnych ceregieli. A pamiętam taki kurs w Poznaniu z pewną panią, bardzo utytułowaną i podobno obeznaną w temacie -od której niestety niczego nie można się było dowiedzieć i kursanci zostali potraktowani jak stado baranów.Prawda Elu??
Vasu mówił ... mówił cały czas. Pokazywał , demonstrował i to było fajne.
Ludzie drukowali, malowali na tkaninach, batikowali i farbowali w rozmaitych barwnikach. Niektóre metody znałam  , innych nie , ale przy wszystkim doskonale się bawiłam.
Oto moje podejście  pod batik. Vasu wprowadził nas w metodę podmalowywania pierwszej warstwy do batiku i używaliśmy do tego rozcieńczonej farby akrylowej. Cóż ... dosyć wyraziste to było... Potem nałożyliśmy wosk i zamoczyliśmy w farbie. W takiej postaci prace zostały zabrane do domu ale  ja na swoim kawałku barwienie muszę powtórzyć- bo jedna warstwa to stanowczo za mało.
Tu mistrz demonstruje szal wykonany w jego firmie o wdzięcznej nazwie TASARA co podobno oznacza tasak. Szal został wykonany z naturalnego dzikiego jedwabiu zbieranego w indyjskich lasach. Nie użyto żadnych barwników ani kąpieli. W ten sposób dowiedziałam się, że jedwab naturalny występuje w przedziwnych kolorach.
Tu widzimy dziewczyny w trakcie barwienia naturalnego, bo ten tamat takze został na warsztatach poruszony. Fajna zabawa a i rezultaty ciekawe.
Oto wióry z drewna akacji . Piękny i mocny barwnik- co widać na kawałku bawełny obok.
Uczestnicy warsztatów ze swoimi pracami . Pierwsza z lewej to Liliana Chwistek- pomysłodawczyni  i i organizatorka  tego wspaniałego spotkania. Lilu dziekuję serdecznie i myślę że nie jestem w tych podziękowaniach osamotniona.
A oto Mistrz  z wizytą u mnie. Fanie, że przybył i zaszczycił ,a przy okazji udzielił małego, tkackiego szkolenia/ wprawki wiszą na oparciu krzesła/ Brunhilda też była zainteresowana jak widać.


W następnym poście zaś, będzie mały farbiarski suplemencik . Bo wiecie ... Vasu przywiózł te akacjowe wióry, zrobił pierwszy i drugi odwar... piekne były...Ale potem to co... miałam pozwolić mu te fusy wyrzucić???
A gdzie tam... zabrałam do domu.
I wtedy się zaczęło...
Usciski
Gaja

środa, 19 czerwca 2013

ZEZOWATE SIOSTRY SISTERS


Oto kilka nowych prac ceramicznych. Jeszcze ciepłe. Dosłownie. Wyjmowane z pieca przy 700 stopniach. Nie mam cierpliwości i nie czekam aż wszystko  wystygnie. Na szczęście mój mały art- clayowy piec jakoś to wytrzymuje. Zapewne do czasu.
                                 ,,Siostry Sisters,,pójdą do sutaszu albo jakiejś innej kombinowanej oprawy....
Oto moja ulubiona . Kocham to cętkowane szkliwo bo daje mi piegi na twarzach lalek. Ale tym razem to nie będzie  biżuteria...
To są bowiem gałki do mebli.. a własciwie do szuflad w komodzie.Trzeba jedynie wkleić  śruby od tylu i  można mocować .
Z tej - jak widać zrobiłam natychmiast naszyjnik . I powiem Wam ze bardzo fajnie wygląda na szyi. Artystycznie , ale bez wielkiego zadęcia i jakoś tak młodo i świeżo.Będę nosić do lnów i swetrów.
Synuś orzekł jedynie ,że zezowata jest ta panna.Wszystkie są zezowate bo należy  się zaudać do sklepu i porządny , cieniuśki pędzelek kupić.
Te są przeznaczone do biżuterii ze Swarovskim. Takie małe mix - media zostanie wykonane.
Te trzy gracje pójdą do broszek.
Aha i jeszcze zawieszka.Spora dość- bo ma 12 cm długości. Wykonana do ozdoby sypialni.
A tak  wyglądają laleczki przed całą  ceramiczną obróbką, czyli wypałem na biskwit,szkliwieniem , malowaniem i złoceniem.
 Kupiłam ostatnio glinę zmieszaną z masą papierową. Podobno bizuteria z niej wykonana jest dużo lżejsza.Wprawdzie  costam juz z niej zrobiłam, ale nie wypalałam jeszcze.
Po wypale napisze jak było.
Usciski
Gaja

wtorek, 4 czerwca 2013

KOLOROWE JARMARKI CZYLI BARWIENIE NIE- NATURALNE .

 Po zabawie z eko - printingiem przyszedł czas na barwienie wełny. Warsztaty odzieżowe za pasem, więc trzeba przygotować czesanki i dekory  żeby kursantki  miały  dobrą zabawę.
Poświęciłam   jeden wieczór , upaprałam ręce do łokci  i oto rezultaty;

Cudowna wełna owiec rasy Teeswater. Czesanka po ufarbowaniu pokarbowała się w loki a barwnik łapała jak szatan.Połyskuje prześlicznie i filcu ani śladu. Moher przy tym wysiada.
Kaszka... kilogramy kaszki w kolorach tęczy. To białe na  wierzchu to kwiaty z przekwitających akacji. Mam je wszędzie.
Czesanki najróżniejsze... brałam z półki jak leci i szczęściem żadnej nie udało mi się sfilcować.
Alpaka suri dała kolory delikatne i subtelne, co na długim , błyszczącym runie wygląda prześlicznie.
Fajnie wybarwiły mi się merynosy z jedwabiem. Dwu -tonowo i jedwab tak pięknie błyszczy.

A to kid mohair. Do przędzenia będzie się wybornie nadawał ,bo ma takie przejścia i  półtony...
I fotka z mojego tarasu - pełnego kolorów i skąpanego w słońcu. Niestety - chwilę pózniej wełny przeszły przez kolejne plukanie . Tym razem w  deszczówce.
Ale sobie wybrałam  czas na tę robotę, prawda??
Usciski
Gaja